Blog
Wyobrażeniem na przykład jest modna od lat fraza: „Kraków Florencją północy”. Wyobrażeniem jest także przekonanie, że Kraków jest metropolią, a metropolia musi mieć metro.
Konfrontujemy te wyobrażenia w wizji świata nie istniejącego i gorąco debatujemy nad wyborem. Wyborem, który w świecie rzeczywistym nie istnieje, bo ani Kraków nie będzie rozwijał się jak Florencja, ani posiadanie podziemnej kolejki nie definiuje metropolitalności w sposób jednoznaczny i wystarczający. Jest za to wprost uzależnione od finansowej wydolności miasta.
Przez tak stawiane pytania niemal wszystkie dyskusje o rozwoju Krakowa są bezprzedmiotowe, a nad procesami jakie codziennie realnie zachodzą w przestrzeni miasta nikt w pełni nie panuje. Nie pomogą tu żadne, kolejne „konsultacje” i „referenda”, w których pyta się mieszkańców czy chcą być piękni i bogaci.
Kraków w końcu musi zmierzyć się z realnym światem, w którym nie jest ani „Florencją”, ani „metropolią”. Jest dużym, globalizującym się i średniozamożnym miastem, kształtowanym przede wszystkim przez globalną ekonomię i lokalną historię. Globalny kapitał przyniósł tu przede wszystkim korporacje, turystyfikację i urynkowienie przestrzeni. Tymczasem w żadnym zestawieniu metropolii Kraków nie jest ujmowany, a sprawczość lokalna w budowaniu realnej metropolitalności jest znikoma.
Zdają się tego nie dostrzegać władze miasta, rozbudowując kolejne arterie w imię mantrycznego „odciążania centrum”. Nie dostrzegają tego „jedyni prawdziwi” krakowianie, których życie koncentruje się w obrębie historycznego centrum z przyległościami i nie widzą potrzeby gruntownej modernizacji. Święty argument o konieczności zachowania rzekomego charakteru miasta to w rzeczywistości zasłanianie oczu na realne „nowe miasto(-a)”, które wyrasta wbrew tym zaklęciom w innych rejonach.
Co więcej, zdają się tego też nie dostrzegać bezkrytyczni zwolennicy metra snując wizję jednej linii podziemnej kolejki i to po trasie wytyczonej już kilka dekad temu (patrz: 1977 plan Seiberta), gdy głównym pracodawcą miasta był kombinat metalurgiczny, a rozkład przestrzenny mieszkańców był diametralnie inny niż dzisiaj.
W praktyce budujemy sobie miasto na podobieństwo raczej Stambułu czy Moskwy niż Florencji. Z centrum, które dla mieszkańców innych dzielnic ma coraz mniejsze znaczenie oraz spontanicznie urbanizującą się strefą poza kolejnymi obwodnicami, w której mieszkają, pracują i studiują takie dwie „Florencje”. Poza nieliczną grupą teoretyków i polemistów, krakowianki i krakowianie zamiast odpowiadać sobie na pytanie czy chcą być metropolią czy Florencją, woleliby wiedzieć na przykład czy czas jaki poświęcają na przemieszczanie się do pracy czy szkoły może ulec skróceniu, a codzienna podróż miejska przebiegać w komfortowych warunkach. Czy będą mogli spełniać swoje podstawowe życiowe potrzeby, bez konieczności rezygnacji z innych, na które brakuje im czasu.
Lepszy Kraków to wizja miasta, które zadaje sobie te same pytania, co jego mieszkańcy.